Omawiana tutaj Yusi miała nawet w jakimś tam stopniu wymyślony koniec. Może nie był to idealnie dopracowany i zdetalizowany plan jednak roił się w mej głowie plan finalnej bitwy ze złą ekipą a zwłaszcza main bossem – Kawamoto. Zdradzić wam nawet mogę, że obmyślałam to wszystko do utworu Last Battle właśnie z soundtracka anime X. Scena końcowa miała mieć miejsce na wysokości, najpewniej miała się dziać na jakimś drapaczu chmur albo innej konstrukcji i planowana była jako coś pełnego dramatyzmu. Hitoshi, szef dobrej bandy miał poświęcić się by ocalić wszystkich przed złym Kawamoto wyrzucając go za barierkę tego wieżowca/ konstrukcji. Wiecie, wszyscy wyczerpani, pokiereszowani po walce jak to w mangach/ anime bywa. Największy boss sagi triumfuje i już ma zadać finalny cios a tu nagle jeden z tych fajnych ziomków rzuca się na niego resztką sił i wylatuje z nim za barierkę. Szok i niedowierzanie – tak to obmyśliłam wtedy, ale by nie było dość to w przypływie dramatyzmu i rozpaczy drobna Yusi niczym Goku na Nameck po śmierci Kuririna obudzić miała resztki swych mocy ( a dokładnie swej bestii), które ocaliłyby spadającego Hitoshiego.
Brzmi to jak brzmi ale wymyślałam to jako dziecko, choć przyznam wam szczerze, że teraz słuchając tego utworu widzę te sceny oczami wyobraźni ale w lepszym wydaniu. Swoją drogą obecnie jakbym miała się za tą mangę brać to zamiast bestii zrobiłabym mechy. Historia ta jaka by nie była dość długo mi towarzyszyła i była rysowana non stop. Poza tym co ważne, sporo postaci w niej jest męskich i to dzięki Yusi zaczęłam się uczyć rysować płeć przeciwną, która obecnie stanowi chyba nawet większość mych tworzonych bohaterów. Tak w ogóle to dorobiłam się nawet projektów, zapisków dotyczących nowego pokolenia; dzieci Hitoshiego i Yusi bo TAK! DOKŁADNIE TAK! mieli się ochajtać – oczywiście po latach by nie było.
Próbowałam znaleźć dla was rysunki tych potomków jednak nie udało mi się mimo zaglądania do najstarszych teczek. Niestety nie pamiętam także ich imion ale postarałam się naszkicowac na szybko jak wyglądali bo tego nie zapomniałam – zawsze coś^^